Nie odzywaliśmy się tyle czasu, bo szkoda było przelewać nerwy na "papier". Polska biurokracja i sztywne terminy sprawiły, że pozwolenie odebraliśmy 19 lipca. Później dwa tygodnie na uprawomocnienie i tydzień dla projektanta. Na początku sierpnia przygotowaliśmy teren, geodeta wytyczył dom, zrobiono wykopy pod fundamenty i... deszcz pokrzyżował plany. Przez prawie trzy tygodni mogliśmy hodować żółwie błotne, widoki na załączonym obrazku.
Nadal czekamy na pozwolenie. Ale umilamy sobie czas, poszukując ludzi, którzy wybuduja rozetkę - stan surowy otwarty. Propozycje na razie dwie, trzecia w piątek.
1. firma - 170000 materiały + robocizna
2. firma 45000 - robocizna
Blogowicze, prosimy o rady i sugestie odnosnie realnych cen robocizny za stan surowy otwarty. Czas nieubłagalnie ucieka, więc w końcu trzeba wybrać wykonawcę.
Wczoraj mąż pobiegał po działce i doszedł do wnioski, ze jest za mały spadek i nie będziwmy mogli podłączyc się do kanalizacji. Zapadła decyzja, że robimy przydomową oczyszczalnię. Mam mieszane uczucia...
Dzisiaj, po kilkutygodniowym załatwianiu niezbędnych "papierków", w końcu mogliśmy nawiedzić notariusza i złożyć nasze cenne podpisy. Od dzisiaj już oficjalnie zwiemy sie właścicielami. Najważniejsze, że dokumenty trafiły do projektanta, ostatecznie ustaliliśmy wygląd tarasu i nasz "anioł stróż" będzie mógł działać, tzn. złożyć wniosek o pozwolenie na budowę. Dzisiaj ogólnie pozytywny nastrój, jesteśmy dobrej myśli.